Tagi

, , , , ,

Wczorajsza wycieczka mnie ciutkę zmęczyła, ale też dodała optymizmu,że jednak nie gubię się wyjeżdżając sama poza miasto 😀 Na dzisiejszy piękny sobotni dzień planuję dotrzeć do muzeum kolejowego!

Co poniektórzy mogą się dziwić, co mnie ciągnie do takiego muzeum… Cóż, już rok temu chciałam się tam wybrać, ale niestety w drugiej połowie sierpnia miejsce to było nieczynne dla zwiedzających. Do pociągów i kolei sentyment mam od zawsze – tata związany z koleją chyba chcąc nie chcąc przelał na mnie pociagową pasję 😉 Pamiętam, że jak miałam ok 10 lat i pisałam różne takie dziecinne wierszyki (do dzisiaj co jakiś czas komuś się przypominają fragmenty mojej wysokich lotów poezji i jest to  atrakcją rodzinnych spotkań…) spacerując po plaży i kreśląc patykiem wzorki na piasku tworzyłam poemat na cześć taty, którego fragment brzmiał „a ja sobie marzę, a ja sobie marzę,/ że jak będę dorosła, będę kolejarzem” 😀 Marzenie się nie spełniło, ale myślę, że z korzyścią dla wszystkich.

Jak już kiedyś wspomniałam, wszystkie drogi prowadzą do parku Retiro. W sobotni poranek pełno było rodzin z dziećmi, fit madrytczyków uprawiających jogging, emerytów na porannych ćwiczeniach grupowych, i turystów, w tym mnie. Towarzystwo się wykruszało, deszcz zaczął siąpić, bez parasola ani rusz. A wiadomo, park + deszcz = lekkie błotko. Zdjęcia w tym anturażu zaczęły stawać się sportem wyczynowym. Ale co to dla mnie! Poniżej la rosaleda, rok temu spalona sierpniowym słońcem, teraz październikowe krople deszczu dawały nieco ukojenia zmęczonym kwiatom:

Retiro - la rosaleda Retiro - la rosaleda Retiro - la rosaleda Retiro - la rosaleda Retiro - la rosaleda Retiro - la rosaleda Retiro - la rosaleda Retiro - la rosaleda Retiro - la rosaleda Retiro - la rosaleda Retiro - la rosaleda Retiro - la rosaleda Retiro - la rosaledaKoniec obijania się wśród natury – mapa w dłoń, szukamy muzeum z pociągami! Park opuściłam jedną z południowych bram, tradycyjnie, moją ulubioną Cuesta de Moyano, następnie skręciłam w stronę dworca Atocha, i tam zaczęłam kluczyć po nieznanych mi dotąd ulicach. Idę idę, zagranicznych turystów coraz mniej. Zbliżam się do pożądanego numeru, a tu co, nie ma budynku,jak to zobie wyobraziłam, tylko jakaś uliczka w dół. W głębi widzę muzeum nauk przyrodniczych, ale przecież nie o to muzeum mi chodzi. No ale nic to, ludzie tam idą, to idę i ja, zawsze można zawrócić. Dzielnica taka dość nieturystyczna: jakaś szkoła, dzieciaki się wydzierają a rodzice bacznie je obserwują zza ogrodzenia, inne rodziny z „dzieciami” suną do ww. muzeum, bo sobota, to darmowy wstęp. W dodatku następnego dnia było święto narodowe, także generalnie akurat w ten weekend przewidziano w mieście dużo atrakcji. Idę idę, powoli zrezygnowana, a tu w oddali błyszczy upragniona lokomotywa i Museo del Ferrocarril!

museo del ferrocarrilŻółte barierki były jak neverending story, zastanawiałam się, czy ta kolejka do wejścia gdzieś się kończy. Kończyła się, i nawet zgrabnie szła, także szybko znalazłam się w środku. Z daleka słychać było dźwięki przebojów Buena Vista Social Club (!), także z trudem powstrzymywałam moje nogi od wytupywania salsowego 1-3-4-5-7-8-1.

museo del ferrocarrilMuzeum znajduje się w dawnej zajezdni (no bo gdzież można trzymać lokomotywy).

museo del ferrocarril museo del ferrocarril museo del ferrocarrilJest i lokomotywa parowa 231-2006 z 1930 roku! 🙂 museo del ferrocarril museo del ferrocarrilFakt, że zupełnie się nie znam na technicznych sprawach, nie przeszkadza temu, żeby zachwycać się estetyką tychże eksponatów. museo del ferrocarrilNo pasar – wstęp wzbroniony. RENFE – hiszpańskie PKP 🙂 museo del ferrocarril museo del ferrocarrilZ drugiej strony zajezdni znajdowała się część gastronomiczna: śmierdzące kiełbaski i te sprawy.

Museo del FerrocarrilOraz… Museo del FerrocarrilJakiś taki Bandżo-Bend:

Jakiś taki Bandżo Bend.

Bandżo bandżem, wracam do pociągów.

Museo del Ferrocarril Museo del Ferrocarril Museo del Ferrocarril Museo del FerrocarrilJest tam również klimatyczny (nie mylić z „klimatyzowany”) wagon ekskluzywny: salon, łazienka, kuchnia, kabina maszynisty. No cud, miód i orzeszki!

Museo del Ferrocarril Museo del Ferrocarril

Szczegółowy obraz wagonu tutaj:

Museo del Ferrocarril Museo del Ferrocarril Museo del Ferrocarril

Museo del FerrocarrilMuseo del FerrocarrilJest i najważniejsze miejsce 🙂

Museo del FerrocarrilOprócz pięknych i majestatycznych maszyn co przyciąga tam ludzi? Tych oto:

Museo del FerrocarrilStragany! Jedzenie! Muzyka! Na początku myślałam, że tam  jest jakiś targ staroci, ale przyjrzawszy się temu bliżej doszłam do wniosku, że wcale nie: część i owszem, są to rzeczy używane, jednak jest też sporo nowiuteńkich gadżetów, nie koniecznie mających cokolwiek wspólnego z koleją a raczej z „dizajnem”, jak już coś.

Museo del Ferrocarril Museo del FerrocarrilNo i tak oto minęło pół dnia. Ciężko było mi podjąć męską decyzją i po prostu wyjść, ze względu na…muzykę:

Tak, wiem, poniosło mnie obracając aparat, to nie było przemyślane 😀

Ale cóż było zrobić, wyszłam, złapałam metro w celu podróży do Muzeum Ubioru. Sobota, godzina 15 mniej więcej, miasteczko studenckie, nikogo nie ma na ulicach, no bo bez przesady, siesta przecież. Nie mam pojęcia jak się nazywa ulica, na którą wyszłam, NIGDZIE ani pół drogowskazu. Ulica szeroka, no ale to mi nie pomoże w zgadywance na mapie, gdzież ja mogę być. Zaryzykowałam, idę w lewo, bo widać jakieś skrzyżowanie, to może dojdę do jakichś wniosków drogą dedukcji. W dali dostrzegłam Faro de Madrid, więc odetchnęłam z ulgą, bo przypomniałam sobie, że rok temu przechodziłam przez to skrzyżowanie idąc do Muzeum Ameryki. Uff! I tak trafiłam do Muzeum Ubioru, czyli Museo del Traje.

Museo del TrajeMuseo del TrajeBudynek jest OGROMNY. To, co widać na zdjęciu, to tylko front: trzeba było przejść pod napisem, który widać, i dopiero za tym było sporawe patio, a z patio przejście do muzeum. Znawcy mody uważają, że w skali europejskiej to jedno z najlepszych muzeów prezentujących historię mody.

Ja się na modzie znam słabo. Ale widząc te wszystkie piękne suknie, znowu poczułam się jak zahipnotyzowana. Aż z wrażenia nie robiłam zdjęć, bo i tak wyjdą słabo w ciemności i zza szyby. Muzeum jest mocno zdigitalizowane, w zasadzie w każdej sali jest jakieś stanowisko komputerowe, gdzie można pogłębić informacje na temat eksponatów. Poniżej zdjęcia ze strony Muzeum, suknie, które najbardziej zapadły mi w pamięć:

Suknia z 1879 roku, satyna, jedwab, adamaszek.  Należała do królowej Marii Krystyny Habsburżanki, żony hiszpańskiego króla Alfonsa XII.

traje01Sukienka koktajlowa, Nowy Jork, ok. 1950 r. Marka Traina Norell, jedwab:

traje02Paryż, ok. 1956 r., jedwab koloru kości słoniowej, inspiracja Grecją. Autorstwo przypisuje się Madame Gres:

traje03Ok. 1955, bawełniana sukienka dzienna EISA, Balenciaga:

traje04 BalenciagaI znów Balenciaga, komplecik koktajlowy,sukienka i płaszczyk z lat 1963-65

traje05 Balenciaga1966, sukienka Madame Rosina:

traje06Houte couture, Ok. 1955, tiul i organza, metka: Natalio BERNABEU / ALTA COSTURA MADRID.

traje07 Wszystkie powyższe zdjęcia pochodzą ze strony oficjalnej muzeum. Oczywiście mam jeszcze „przed oczami” piękną długą suknię z bordowego aksamitu, zieloną satynową spódnicę i wiele wiele innych. Ach ach, pięknie było! Nieco więcej na poniższym filmiku Marie Claire:

W muzealnym sklepiku też jak w raju :p długopisiki, książki, biżuteria. Może to dziecinne, ale lubię przywozić sobie takie badziewka – potem nosząc je codziennie, mogę sobie przypominać chwile spędzone w danym miejscu. Tak więc pamiątką z tego wyjątkowego muzeum jest wielki pierścionek z napisem „nigdy nie przestawaj marzyć, bo może się okazać, że właśnie te marzenia będą dla Ciebie najlepsze”. Ot taki amuletowy sznyt.

Po wielu godzinach poszczenia poszłam potem wyczerpana do muzealnej kawiarnio-restauracji w nadziei, że coś wreszcie zjem, a tu kelner mi mówi (jak już usiadłam), że restauracja nieczynna. Stolików tu ze 20, osób może 10. No to z przerażeniem pytam, czy choć kawę mogę. Mogę, ale muszę się przesiąść do któregoś ze stolików pod oknem, które nie są nakryte obrusem. Do diaska, cóż to za zwyczaje, nie wyznam się na tej Hiszpanii, jak to babcia mawia. Usiadłam więc przy oknie z widokiem na piękny ogród. Czarne chmury, ale w środku przyjemnie. Wyciągam mój zeszycik i wylewam swe żale, w radiu leci Have you ever seen the rain…

Robi się tak fajnie przytulnie, kawa z ciepłym mlekiem całkiem pokrzepia. Aż tu nagle…. ULEWA. Oberwanie chmury, takie na maksa. Także posiedziałam, popisałam, postudiowałam trochę moje mapki, i jak po pół godzinie przestało padać, pojechałam do trzeciego muzeum, tym razem figur woskowych. Nawet trafiłam bez problemu, ale jak zobaczyłam w cenniku, że wstęp jest dwa razy droższy niż wyczytałam w folderku, stwierdziłam, że aż tak mi nie zależy 🙂 Wyszłam więc na Paseo de la Castellana i co? I na całej ulicy (która ma kilka kilometrów chyba) były akurat jakieś targi książki używanej. Dziesiątki straganów z książkami, winylami, komiksami, pocztówkami, plakatami, kalendarzami… Jeeeeżu, ile tego! Chyba z godzinę chodziłam o wertowałam książki, choć wiedziałam, że pewnie nic nie kupię, ale znowu się przekonałam o ich magnetyzmie. I tak doszłam do figury Kolumba, który bacznie obserwował przygotowania wojska do jutrzejszej parady w związku ze świętem narodowym.

Madryt2014Dzień zakończyłam wizytą w Muzeum Prado. Wreszcie! Nie mogłam odżałować, że nie byłam tam rok temu, także w tym roku było to jedno z ważniejszych zamiarów. W końcu to jedno z największych muzeów na świecie! Zdjęć oczywiście nie robiłam, bo najważniejsze było dla mnie nie zgubić się tam 😀 To jest OGROMNE. W dwie godziny obeszłam mniej więcej 1/3 zbiorów, mapka średnio mi pomogła, ale szczerze mówiąc, wszystko co tam widziałam, było tak fascynujące, że i tak jestem szczęśliwym człowiekiem. Tak jak na modzie się nie znam, tak i na malarstwie, ale przypomniały mi się zajęcia z historii sztuki hiszpańskiej z przed 4 lat, powiało sentymentem 🙂 Mogłam sobie trochę poprzypominać, które obrazy baaaardzo bym chciała zobaczyć. I tak na przykład:

El Greco, ok 1580 r, Szlachcic z dłonią na piersi

El GrecoEl Greco, ok 1600 r., Święta Rodzina, Święta Anna i Święty Jan

El GrecoEl Greco, ok 1625 r. , Pogrzeb hrabiego Orgaza

El Greco3Murillo, 1650-55, Matka Boska Różańcowa

MurilloVelázquez, 1628-29, Triumf Bachusa

VelazquezVelázquez, ok. 1635, Filip IV na koniu

VelazquezVelázquez, ok 1635, Poddanie Bredy

VelazquezVelázquez, ok 1635, Królowa Izabela Borbón na koniu

VelazquezVelázquez, 1656, Panny Dworskie

VelazquezGoya, 1790, María Luisa de Parma, Królowa Hiszpanii

GoyaGoya, 1799-1800, María Luisa de Borbón-Parma, Królowa Hiszpanii, z mantylką

Goya Goya, 1800, Rodzina Karola IV

GoyaI tak oto ukulturalniona, wróciłam ciemną nocą do hotelu. Zmęczona całodziennym chodzeniem po przeróżnych muzeach, ale i szczęśliwa, że kolejny dzień tak mi się udał (no dobra, pogoda po południu nie rozpieszczała). Czas zbierać siły na kolejny długi dzień – czeka mnie polowanie na okazje na pchlim targu Rastro, parada z udziałem rodziny królewskiej z okazji Święta Narodowego oraz długie kolejki w kolejnych muzeach 🙂