Tagi

, , ,

Prosto z Sevilli obraliśmy kierunek na Kadyks. Jest to bardzo intrygujące miejsce na mapie Europy, szczerze mówiąc, nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać 😛 Mówi się, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Jeśli tak, to moje pierwsze wrażenie to nieopisany zachwyt 🙂 W związku z tym, że Kadyks jest prawie cały otoczony wodą, aby się do niego dostać jechaliśmy stosunkowo wąskim pasem ziemi, a na prawo, na lewo i przed nami rozpościerał się Ocean. Niesamowite.

Na wstępie nieco konkretnych faktów 🙂 Kadyks przez wiele wieków był jedynym łącznikiem lądowym z Europą. Miasto założyli około 1100 r. p.n.e. Fenicjanie, później Kadyks stał się kolonią handlową Greków i Kartagińczyków, następnie opanowali go Wizygoci, a po nich Arabowie. W 1262 roku przeszedł w ręce chrześcijan dzięki Alfonsowi X Mądremu. W 1596 roku miastło złupił słynny korsarz angielski, Francis Drake. Lata świetności przypadają na XVIII wiek, kiedy powstała centralna część miasta. W tym okresie na skutek zamulenia rzeki od Sevilli po ocean, port w Kadyksie miał własciwie monopol na handel z kontynentami amerykańskimi. Dzięki złotu i srebru z Ameryki zbudowano katedrę z pozłacaną kopułą, oraz wiele kościołów i budowli publicznych. W roku 1812, Kadyks służył jako schronienie dla polityków kiedy wojsko napoleońskie najechało Hiszpanię. Konsekwencją tego było utworzenie pierwszej Konstytucji Hiszpańskiej w Kadyksie, znanym pod nazwą „La Pepa” . Kadyks był budowany i przebudowywany wiele razy, w różnych okolicznościach i różnicach kulturowych, które wywarły ogromny wpływ na miasto i jego architekturę.

Jeszcze z autobusu dało się dostrzec w dali niewielki cypelek z ufortyfikowaną budowlą. To Castyllo de San Sebastian (zamek św. Sebastiana), w którym znajduje się Akademia Artylerii.

Castyllo de San Sebastian.

Ale wreszcie można było wysiąść z autobusu na robienie zdjęć 🙂 Nasza przewodniczka, María Carmen starała się pokazać nam wszystko to, co w Kadyksie najpiękniejsze. Ale według mnie, tam wszystko jest piękne 🙂 Te kolory, słońce, plaże, statki, katedry, egzotyczne drzewa sprowadzane z Ameryki Południowej… raj 🙂 Co ciekawe, Kadyks szczyci się tym, że jest jednym z niewielu miast na świecie posiadającym więcej niż 300 słonecznych dni w roku!

Kadyks jest niebieski. 🙂 Niebieskie niebo, niebieska woda. A architektura jest jasna, najczęściej biała. Wszystko to stwarza niebiańskie wrażenie 🙂 Wszędzie czuć delikatny powiew bryzy, słychać skrzeczące mewy, szum fal, ludzie chodzą uśmiechnięci, zrelaksowani, czas staje w miejscu…Cádiz, vistas

…nawet stare drzewo wygląda jakby zatrzymało się w czasie kilka wieków temu 🙂

Cádiz

Ale niestety, dla nas – biegnącej wycieczki – czas był nieubłagalny 🙂 MariCarmen przystąpiła do pracy, i jak umiała najlepiej, oprowadzała po mieście. Chyba właśnie w Kadyksie nasza pilotka się zorientowała, że studiuję iberystykę, i zaoferowała, że jeśli chcę, to mogę potłumaczyć trochę hiszpańskojęzyczne przewodniczki, bo jej czasem brakuje słów. I faktycznie, niedługo potem zaczęła mnie „przepytywać” ze słówek, których nie umiała przetłumaczyć pomimo tego, że świetnie je rozumiała 🙂 Tak więc wspomagałam ją swoją wiedzą hehe 🙂 A potem ucięłyśmy sobie we trzy hiszpańską pogawędkę na temat studiów nad literaturą hiszpańską 😀 I okazało się, że MariCarmen skończyła filologię angielską, więc wymieniłyśmy się filologicznymi wrażeniami, opowiedziałam jej jak to jest w Polsce 🙂 A wszystko to, na schodach przed Katedrą z XVIII wieku, poddaną niedawno bardzo kosztownej renowacji.

Świątynia o perfekcyjnych proporcjach została udekorowana tylko kamiennymi rzeźbami, a koloru złotego w ogóle tutaj nie ma. W krypcie spoczywa Manuel de Falla, wielki kompozytor gaditano.

We wnętrzu tej katedry, zaraz po wejściu, nasza grupa została tylko z MariCarmen, bo pilotka czekała na zewnątrz na jakichś zagubionych 🙂 Oczywiście, jedna ze starszych pań, podeszła do Marii i poklepując mnie po ramieniu, rozpromieniona mówi: „Translate, translate!” 😀 MariCarmen zrozumiała aluzję i uprzejmie odpowiedziała (po hiszpańsku hehe), że mamy pomoc w razie czego 😀 Pani pozostała na chwilę usatysfakcjonowana, ale potem, podczas gdy pilotka tłumaczyła przewodniczkę, przypomniała sobie o mnie, i domagała się mojej interwencji. 🙂 Od tego momentu, kiedy już publicznie wszyscy wiedzieli o moim hiszpańskim, odniosłam wrażenie, że grupa zaczęła mnie inaczej traktować 😀 Tak jakby nabrali do mnie większego szacunku (oczywiście wcześniej nikt mną nie pomiatał, chodzi mi o to, że traktowali mnie, jak gdybym posiadała wyższy stopień wtajemniczenia niż oni, i często dopytywali mnie o różne rzeczy), chwilami aż się czułam prawie jak autorytet, bo mnie tak uważnie słuchali, i starali się zapamiętać hiszpańskie zwroty, czy nazwy np jedzenia czy obiektów, które im ciągle powtarzałam. 🙂  Fajne uczucie 🙂

Wracając do zwiedzania 🙂 Przeszliśmy na Plac Hiszpański, pod pomnik ku czci Konstytucji z 1812 roku (Monumento a la Constitución de 1812).

Monumento a la Constitución de 1812Pochodzi on z 1912 roku, przedstawia alegorie Wojny, Pokoju, Rolnictwa i Przemysłu. Widać również wspaniałe, majestatyczne alegorie Hiszpanii oraz Herkulesa, który według legendy jest założycielem Kadyksu.

Na koniec nawiążę do początku, czyli do tytułu 🙂 Kadyks jest też znane jako La Tacita de Plata (Filiżaneczka). Mówi się tak ze względu na jego charakterystyczny kształt, jego światło i sposób jaki miasto odbija się w morzu.

Wspaniały widok! Niestety, trzeba było jechać dalej. A w naszym autobusie zasłyszeć można było ciekawe teksty 🙂 Na przykład, panie prowadziły dyskusje na temat męskiej urody, i stwierdziły, że młodzi Hiszpanie są całkiem atrakcyjni, natomiast w pewnym wieku się to kończy 😀 Niezdrowa dieta („kto to widział tak obżerać się na noc!”) robi swoje, brzuch rośnie 🙂 Ale za to, na przykład tacy Skandynawowie, to się trzymają świetnie, w końcu „zimno konserwuje” 😀 Z kolei na kolacji, przysiadł się do nas „brat” (facet, który miał przerywnik „bracie”, i wszystkim się to udzieliło 🙂 ), i koniecznie chciał się przypodobać kelnerce, i za każdym razem gdy do niego podeszła, uparcie mówił „grasjas” 😀 Kobieta najpierw go olewała, ale potem nie była w stanie powstrzymać śmiechu (życzliwego rzecz jasna 😀 ) Objawił się również pan kelner, któremu też się dostawały podziękowania, i był tym nieco zdziwiony 🙂 a do tego ciągle do nas mówił po angielsku, co mnie denerwowało, bo ja oczywiście wywęszyłam okazję do gadania po hiszpańskiemu no i mówię do niego, że pan usiłuje mówić po hiszpańsku, a kelner uprzejmie, acz z dziwnym akcentem, mówi, że okej, że  świetnie mu idzie 😀 I przyznał się, że on sam nie jest Hiszpanem, i wtedy mnie olśniło, że to przecież Francuz, i dlatego mówi po angielsku a nie po hiszpańsku 😀 Ale wyszłam z założenia, że skoro jesteśmy w Hiszpanii to mnie nie obchodzi czy Hiszpan czy nie, ja mówię tylko po hiszpańsku do nich 😀